Poród w Niemczech – co warto wiedzieć?
Niedawno opisałam Wam jak wygląda prowadzenie ciąży w Niemczech. Jeśli jeszcze nie czytałaś, to zajrzyj do tego posta: Ciąża w Niemczech – to musisz wiedzieć! A jeśli interesuje Cię jak wygląda poród w Niemczech i wszystko co jest z nim związane, to zapraszam serdecznie do lektury 😊
Przygotowania do porodu w Niemczech
Wybór szpitala
Z rozpoczęciem trzeciego trymestru ciąży powinniśmy powoli rozejrzeć się za szpitalem w którym chcemy urodzić. Z reguły warto wybrać szpital, do którego uda nam się w razie potrzeby szybko dotrzeć. Ewentualnie jeśli chcemy mieć najlepszą opiekę i doświadczonych specjalistów, warto zasięgnąć opinii u znajomych i poczytać w internecie, które ze szpitali wyróżniają się na tym tle.
Wszystkie szpitale prowadzą dni otwarte dla ciężarnych i ich rodzin, czyli organizują specjalne spotkanie. Opowiedzą nam jakie usługi oferuje szpital, poznamy cześć personelu i obejrzymy oddział i porodówkę. Dobrze wybrać się na takie spotkanie i zapoznać ze szpitalem. Unikniecie wtedy nerwowego poszukiwania odpowiedniego oddziału na ostatnią chwilę. A i obejrzenie sali porodowej pozwoli oswoić miejsce związane z nadchodzącym wydarzeniem.
Gdy jesteśmy już zdecydowani na konkretny szpital powinniśmy zgłosić się na około 6 tygodni przed terminem na oddział w celu poinformowania szpitala, że mogą się Was spodziewać w najbliższym czasie. Zgłaszamy się w czasie rozpoczęcia Mutterschutz, bo już od tego czasu wzrasta możliwość przedwczesnego porodu. Położna przeprowadzi z nami wywiad, sprawdzi w Mutterpass czego może się spodziewać, poinformuje o możliwych sposobach rodzenia czy możliwościach znieczulenia.
Papiery potrzebne w szpitalu
Aby w szpitalu wszystko przebiegło płynnie, musimy przygotować sobie kilka dokumentów.
Przede wszystkim zabieramy ze sobą Mutterpass, czyli książeczkę ciążową i kartę ubezpieczeniową (Versicherungskarte).
Za to po porodzie, jak już będziecie szykować się do wyjścia do domu trzeba będzie prawdopodobnie odwiedzić przyszpitalny Standesamt i zgłosić narodziny dziecka. Tak, z reguły załatwia się to w szpitalu.
Potrzebne będą Wasze akty urodzenia (Geburtsurkunden) w wersji międzynarodowej lub przetłumaczone na język niemiecki. Druga obowiązkowa sprawa – oczywiście dowody osobiste (Ausweis). No i trzecia rzecz – potwierdzenie zameldowania (Meldebescheinigung) nie starsze niż 3 miesiące.
Jeśli rodzice nowo narodzonego dziecka nie są małżeństwem, to warto jeszcze przed porodem załatwić sobie uznanie ojcostwa (Vaterschaftsannerkennung). W Polsce załatwia się to od ręki podczas zgłaszania narodzin dziecka w USC. W Niemczech tą sprawę załatwia się w Jugendamt, czyli urzędzie do spraw nieletnich. Należy wypełnić wniosek, skompletować wymagane dokumenty i umówić termin z urzędnikiem. Na spotkanie powinni stawić się obydwoje przyszli rodzice. Urzędnik opowie o prawach i obowiązkach i wszystkich sprawach prawnych związanych z ustanowieniem ojcostwa. Potwierdzając, że rozumiecie jakie konsekwencje prawne będzie miało nadanie ojcostwa, sprawa zostaje załatwiona. Dostaniecie 3 kopie potwierdzające ojcostwo. Jedno na pewno będzie trzeba zostawić w szpitalu przy zgłaszaniu dziecka w Standesamt.
Uznanie ojcostwa można zrobić także po narodzinach dziecka. Będzie trzeba jednak odkręcać sprawę z aktem urodzenia dziecka, bo będzie tam w tym wypadku wyszczególniona tylko matka dziecka. Szkoda sobie dokładać roboty papierkowej w tym pięknym czasie, nie?
Akt urodzenia dziecka powinnaś dostać pocztą, choć w przypadku dziecka obcokrajowców może to potrwać nawet do kilku tygodni. Tłumaczą to tym, że muszą wszystko dokładniej sprawdzić…
Elterngeld i Kindergeld
Jeszcze przed wyjściem do szpitala warto naszykować sobie wypełnione i skompletowane wnioski o Elterngeld (jeśli się kwalifikujesz do jego otrzymania) i Kindergeld. Uwierz mi, jest to masa papierów do wypełnienia i masa załączników do przygotowania, więc lepiej ogarnąć to jak będziesz miała jeszcze czas i spokój.
Jak tylko otrzymasz akt urodzenia dziecka, który z reguły stanowi ostatni brakujący załącznik, to możesz po prostu wysłać męża na pocztę, aby wysłał komplet dokumentów do odpowiednich instytucji.
Nie będę się tutaj nad tym zbytnio rozwodzić, bo jest masa artykułów w internecie jak to pozałatwiać .
Wyprawka, czyli co wziąć do niemieckiego szpitala
Przeważnie na stronie swojego szpitala znajdziecie takie informacje. Co dziwi Polki w tym temacie? Nie potrzebujecie w ogóle ubranek dla dzidziusia, bo zapewnia je szpital. Dopiero na wyjście potrzebny Ci będzie komplecik ubranek odpowiedni do pogody. Także środki czystości takie jak pieluszki czy chusteczki nawilżane będą dostępne w pokoju do przewijania i kąpieli malucha.
Pomyślano także o kobietach. Nie musisz pakować paczki lub dwóch wielkich podpasek poporodowych. Powinny być w szpitalu.
Choć dla pewności sprawdź listę rzeczy niezbędnych w trakcie pobytu w szpitalu podanych przez wasz szpital, bo niewykluczone, że mogą w tym temacie trafić się wyjątki. Taką listę na pewno znajdziecie na stronie internetowej waszego szpitala lub możecie zapytać o nią podczas zgłoszenia przyszłego porodu.
Żeby nie być gołosłownym, to zrobiłam zrzuty ekranu ze strony szpitala, w którym ja rodziłam z listą co należy ze sobą zabrać. Przy okazji wrzucam Wam luźne tłumaczenie tego co na obrazkach.
Rzeczy, które będą potrzebne do porodu:
- balsam do ust
- gumka do włosów przy długich włosach
- grube skarpetki (o każdej porze roku)
- duży ręcznik kąpielowy
- wygodny t-shirt lub bluzka z długim rękawem
- dobrze noszące się papcie
- szlafrok
- glukoza
- słomka do napojów
- aparat fotograficzny lub kamera
- szampan (chętnie słodzą go na miejscu 😉)
- rodowód rodziny (dokument który otrzymuje się w Niemczech po zawarciu związku małżeńskiego) lub akty urodzenia, gdy para nie ma ślubu
- Mutterpass, karta ubezpieczeniowa, ewentualnie potwierdzenie przelewu (nie wiem, o co chodzi 🤷🏻♀️)
- płyty CD (domyślam się, że chodzi o płyty z muzyką, jeśli życzysz sobie słuchać muzyki podczas porodu 🤔)
Osobiście ponad połowy z tych rzeczy w ogóle ze sobą nie zabrałam, moim zdaniem lista jest przesadzona. Ale może faktycznie przy przedłużającej się akcji porodowej więcej rzeczy może się przydać.
Rzecz na oddział poporodowy:
- piżama lub koszula nocna, dres
- kilka t-shirtów
- klapki pod prysznic, ręcznik kąpielowy i do rąk
- ewentualnie nawilżany papier toaletowy lub nawilżane chusteczki
- potrzebna bielizna
- 2-3 staniki do karmienia (o 2-3 rozmiary większe niż przed ciążą)
- telefon komórkowy, ładowarka lub drobne do automatu telefonicznego
- notes i długopis
- zegarek
- ewentualnie własne majtki z bawełny
- i ewentualnie smoczek dla dzieciątka
Co zapewnia szpital:
- wkładki do karmienia
- podpaski
- siateczkowe majtki jednorazowe
- ubranka dla noworodka
- pieluszki
Poród w Niemczech
Co trzeba wziąć ze sobą do szpitala już wiecie, to teraz może ogólnie o odczuciach z pobytu na oddziale? Na pewno chcecie się dowiedzieć 😊.
Traktowanie przez personel
Każdy Polak, który jest pierwszy raz w Niemczech zaskoczony jest tym, jak miłe są ekspedientki w sklepie, panie w urzędach czy ogólnie na ulicy. Oczywiście zdarzają się wyjątki, ale śmiało można powiedzieć, że pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne.
Podobnie jest i w szpitalach. Panie położne, salowe czy lekarze są tutaj bardziej na luzie, bez wiecznej spiny jaką zaobserwować można w Polsce. Czuje się, że pielęgniarka przyszła pomóc a nie rządzić.
I nawet dla nie znających języka pacjentek personel wykazuje się cierpliwością i mimo wszystko stara się być pomocny. Wiadomo, że jeśli nie umiesz w ogóle niemieckiego, to dobrze mieć przy sobie zaufaną osobę, która będzie służyła pomocą przy tłumaczeniu.
A tak na marginesie dodam jeszcze o moich odczuciach o personelu. Na cały zespół położnych pracowała akurat jedna Polka. Tak się trafiło, że akurat trafiłam z porodem na jej zmianę, choć w ogóle o to nie zabiegałam. I jak inne panie położne były w porządku, tak w jej towarzystwie czułam się okropnie. Właśnie taka wyczuwalna wyższość tej pani, a moje poczucie, że chyba jestem tu intruzem. Pytania typu czemu nie rodzę w Polsce, skoro mój niemiecki nie jest prefekt, czemu chcę znieczulenie skoro dwie kobietki przede mną rodziły bez, albo stwierdzenie, że skoro wzięłam znieczulenie, to teraz szybko nie urodzę. Na prośby o jakiś lek przeciwbólowy nie doczekałam się całą noc.
Powiedzcie mi, czy takie wbijanie szpilek innemu człowiekowi to taka nasza cecha narodowa?
Sala porodowa
Tu byłam bardzo miło zaskoczona. Sala porodowa sprawiała wrażenie przytulnej i cieplej. Ściany pomalowane na stonowane kolory oraz nastrojowe światło pomagające się zrelaksować. Firanki w oknach, wielka okrągła wanna do porodu w wodzie i nowoczesny, wygodny, zautomatyzowany fotel porodowy.
Chcesz posłuchać swojej ulubionej muzyki, żeby się odprężyć – proszę bardzo! Aromaterapia? Czemu nie. Nawet gaz rozweselający na zmniejszenie bólu.
Druga salka porodowa była oddzielona od pierwszej pokoikiem położnych, który był przechodni. Zapewniało to prywatność, nawet jak odbywały się dwa porody jednocześnie.
Bez zbędnej bieganiny, bez stania cały czas mnóstwa ludzi nad głową. Porodówka była na osobnym korytarzu, gdzie nie wolno było sobie chodzić pacjentom i odwiedzającym ot tak. Cisza i spokój.
Moje wspomnienia z porodu w Polsce są totalnym przeciwieństwem tego, co doświadczyłam w Niemczech. Wielka biała sala z rażącymi jarzeniówkami, nakaz leżenia na niewygodnym łóżku, choć to ostatnia komfortowa pozycja i całe mnóstwo personelu przetaczające się z korytarza do sali i z powrotem.
Pielęgniarka z noworodkowego, pielęgniarka, która przejmuje opiekę nad rodzącą po porodzie, dwie położne, lekarz, który co chwilę wpadał zobaczyć jak idzie no i pielęgniarki ze zmiany, które też wpadały zobaczyć, co tam ciekawego się szykuje. Gapie z korytarza zaglądają przez ramię pielęgniarkom, jak te wchodzą i wychodzą, a łóżko stoi na przeciwko gołego okna. Dobrze, że to jednak 2 piętro było i raczej nikt nic nie widział… Poza tym zawsze można liczyć na towarzystwo drugiej rodzącej zaraz za parawanem, bo sala jest tylko jedna. Nie ma to jak rodzić ramię w ramię. A i jeszcze w towarzystwie czyjegoś męża, jak ktoś zainwestuje w poród rodzinny…
Poród rodzinny czyli tatuś w centrum akcji
Porody rodzinne cieszą się z roku na rok coraz większą popularnością. Szkoda, że w wielu polskich szpitalach taka praktyka wciąż sporo kosztuje. Wydaje mi się, że w Niemczech poród rodzinny jest standardem. Nikt nie pytał zbytnio za wczasu czy będzie ze mną jeszcze ktoś, czy to mama, siostra, przyjaciółka czy mąż/partner. Na kursach przedporodowych wręcz zachęcają partnera do wsparcia swojej partnerki w tym czasie.
W dodatku jest to usługa całkowicie bezpłatna.
Sama na początku byłam sceptyczna do porodu rodzinnego, i chyba dopiero na dwa miesiące przed zmieniłam zdanie. I bardzo cieszę się z tego powodu. Tatuś czy inna osoba towarzysząca w trakcie samej akcji ma polecenie siedzieć za plecami, czy bardziej z boku, a nie pałętać się „od frontu”. To takie emocje, fajnie się nimi podzielić z drugą połówką .
Jedzenie
Tak, temat wyżywienia w polskich szpitalach budzi skrajne emocje w większości społeczeństwa. Żałuję, że nie zrobiłam żadnych zdjęć jak to wyglądało w niemieckim szpitalu. Ale zawsze można opowiedzieć.
Śniadania i kolacje nie są podawane do łóżka, ale wystawiane w kantynie w postaci szwedzkiego stołu. Mała kantyna przypadająca tylko na ten oddział. W wyznaczonych godzinach wystarczyło udać się tam i poczęstować tym, na co miało się ochotę. Świeże, chrupiące pieczywo, dodatki do kanapek od warzyw przez szynki po dżemy. Płatki z mlekiem lub jogurt? Proszę bardzo! Do tego kawa, herbata lub sok czy woda. Wszystko na miejscu.
Co zrobić w tym czasie z dzidziusiem? Wziąć ze sobą do kantyny . Każda mama miała takie fajne łóżeczko na kółkach z baldachimem, więc spokojnie można było zaparkować sobie łóżeczko obok stolika i zjeść.
Podejrzewam, że panie po cesarce dostawały posiłki do pokoju, albo tatuś donosił z kantyny.
Trochę inaczej sprawa wyglądała z obiadem. Rano przychodziła pani zapytać pacjentki, które danie zamawiają na obiad spośród dwóch czy trzech do wyboru. Posiłek był podawany do pokoju, w tym była zupa, drugie danie i coś na deser. Po skończeniu posiłku odnosiło się tackę z talerzami i sztućcami do kontenera na korytarzu. Lub zabierała je salowa.
Salki i łazienka na oddziale położnym
W szpitalach niemieckich istnieje możliwość „wynajęcia” sobie na czas pobytu w szpitalu salki tylko dla nas. I wtedy nawet tatuś ma możliwość nocowania w szpitalu. Za takie luksusy trzeba jednak dopłacić.
Standardowe salki są dwu- lub trzyosobowe. Przepraszam, z noworodkami to x2 . I trzeba się liczyć z tym, że może być tłoczno.
Ja trafiłam na salkę trzyosobową, na szczęście miałam tylko jedną sąsiadkę w tym czasie, trzecie łóżko było wolne. Mimo to mąż sąsiadki był od rana do wieczora obecny. Czyli, można powiedzieć, że zero prywatności. Nawet popołudniową drzemkę ucięli sobie razem. Ale ok, z drugiej strony patrząc fajnie, że tata się tak angażuje.
Dopiero ostatniego dnia, kiedy już zbierałam się do opuszczenia szpitala, a mojej sąsiadki już nie było, dorzucili do pokoju nową pacjentkę. Pochodzenia tureckiego. Po godzinie miałam dość i cieszyłam się, że zaraz wychodzę. Drzwi otwierały się z częstotliwością co 3 minuty. Trzech – czterech gości przy stoliku non stop, w pewnym momencie krzeseł zabrakło, to młodzież siedziała nawet na parapecie. I w gościach głównie sami faceci. Znudzeni, patrzący przed siebie lub w telefon.
Tak więc nigdy nie wiesz, jaki współlokator Ci się trafi w pokoju…
Wracając do samych pokoi. Trzy łóżka, trzy szafy, dla każdej z pacjentek, stół i krzesła dla gości. Oczywiście szafki przy łóżku i łóżko dla dzidziusia. Poza tym kącik z umywalką i zadałem środków higienicznych oraz drzwi do łazieneczce. Jedna taka łazienka przypadała na dwa pokoje, a każdy pokój miał do niej swoje wejście. Tam oczywiście WC i prysznic.
Jak przebiegł mój poród?
Ostatnie dni przed godziną zero
Moje ciąże zawsze są przeszone. Pierwsza córka urodziła się 10 dni po terminie, nawet dwa razy próbowali wywołać poród. Druga czekała tylko tydzień dłużej. Trzy dni po terminie odwiedziłam jeszcze mojego ginekologa na kontrolę i KTG serduszka dziecka. Pani doktor kazała mi udać się do szpitala za trzy dni jeśli poród sam się nie zacznie.
Byłam przekonana, że powtórzy się sytuacja z pierwszej ciąży. Wizyta na porodówce i wywoływanie oksytocyną. Szczęśliwie dzień przed od rana zaczęły się regularne, ale całkiem do zniesienia bóle. Tak więc zrobiłam obiad, nakarmiłam rodzinę i koło godziny 16 A. odwiózł mnie do szpitala. Skurcze średnio co 15 minut.
Przyjęcie do szpitala
Pierwsze kroki skierowaliśmy do recepcji. Karta ubezpieczeniowa poszła w ruch, i recepcjonista telefonicznie zapowiedział nasze przybycie na oddziale. Udaliśmy się w jego kierunku.
Na oddział wpuściła nas wspomniana wyżej polska położna. I ochrzaniła, że używamy nie tego wejścia. Choć na spotkaniu otwartym wyraźnie wskazano nam to wejście.
Potem oczywiście USG przeprowadzone przez lekarza z oceną ułożenia dziecka i oszacowaniem jego masy. Wyliczyli mi standardową masę 3600 g. Sprawdzili rozwarcie i kazali udać się na KTG.
Chwilowy zastój
Po tych formalnościach zaprowadzili nas na do mojej salki. Miałam czas się rozpakować i coś zjeść. Kazali wrócić, jak bóle przybiorą na sile. Myślałam, że jak już mam bóle co 8-10 minut to pójdzie migiem i jeszcze przed nocą będę miała poród za sobą. Wcale, że nie 😒
Posiedzieliśmy w salce, ponudziliśmy się i wieczorem odesłałam mojego A. do domu ogarnąć młodszą córkę i siebie. Ustaliliśmy, że jak się zacznie coś dziać, to po niego zadzwonię. Aby dotrzeć do szpitala potrzebował niecałe 15 minut.
Spróbowałam się przespać. Jednak koło północy nie byłam w stanie już leżeć usiadłam i próbowałam przetrwać nasilające się bóle. W końcu stwierdziłam, że chyba jednak czas zajść na salę porodową.
Nadszedł mój czas
Jak znalazłam tą polską położną, to widać nie była za bardzo zadowolona, że jej przeszkadzam. Zgłosiłam w czym problem, a ta powiedziała mi, że muszę czekać, bo już ma obie sale zajęte przez inne rodzące. Wysłała mnie do pokoiku-poczekalni, gdzie podpięła mnie znów pod KTG. Dwie godziny z tym siedziałam zwijając się z bólu. Wpadała tylko co pół godziny sprawdzić KTG, i kwitując moje jęki tym, że sama chciałam. Na prośby o coś co by mi choć trochę ulżyło bóle odpowiadała, że muszę poczekać. Tiaaa…
A miałam takie cudowne plany na poród – gaz rozweselający lub skorzystanie z tej wanny, aby uśmierzyć ból. Niestety całą noc spędziłam w tym małym pokoiku na niewygodnej kanapie prosząc się o coś przeciwbólowego.
W końcu na sali porodowej!
Około 5 rano położna przyszła po mnie. Ofuknęła mnie, czemu jeszcze mojego partnera tu nie ma i zaprowadziła na salkę porodową. Obie już były puste. Zadzwoniłam po A. i znów podpięli mnie pod KTG.
Znieczulenie
Zwijałam się z potężnego bólu, zmęczona po nieprzespanej nocy. Rozwarcie prawie maksymalne, więc pytam co z tym znieczuleniem zewnątrzoponowym. Położna zrobiła wielkie oczy i stwierdziła po co mi to znieczulenie, skoro tamte dwie panie urodziły bez znieczulenia. Tak, słyszałam bardzo dobrze jak krzyczały.
Powiedziałam, że kiedyś rodziłam z tym znieczuleniem i teraz też chcę. Bo naprawdę działa. Bo mi sporo ulżyło. Z niechęcią zadzwoniła po anastezjologa.
W międzyczasie przyjechał mój partner. Ja już zlana potem, blada, momentami odpływałam przy kolejnych skurczach. Pojawił się i anestezjolog z asystentem. Za kilka minut znieczulenie zaczęło powoli działać. Położna stwierdziła, że teraz szybko nie urodzę i będę się męczyć. Było ok. 5.30.
Krótka drzemka
Zaczęło mi się nagle robić błogo. Każdy kolejny skurcz był coraz mniej odczuwalny. Zasnęłam. Z pełnym rozwarciem, w trakcie porodu!
Za 10 minut budzi mnie A. i mówi, że miałam rodzić a nie spać! Ale mi te 10 minut snu pomogło! Naładowałam bateryjki, bez bólu mogłam znów jasno myśleć. No to do dzieła!
Zwrot akcji
Jednocześnie zaczęły schodzić się inne położne. W końcu o 6 nowa zmiana. Małe zamieszanie w pokoju obok przy przekazaniu obowiązków, a ja wzięłam się do roboty.
Czułam skurcze tylko poprzez lekkie napinanie się uda prawej nogi. Przyszedł pierwszy skurcz – prę. Nic. Za plecami zamieszanie w pokoju położnych. Dobra czekam na kolejny w międzyczasie żartując o czymś z moim A. Następny skurcz – prę. I nagle poczułam jak się wszystko we mnie przesunęło. Mówię do A., że chyba główkę już widać. On na to „nie żartuj!”. Na to wchodzi do pokoju położna z nowej zmiany, bierze coś z szafki, obraca się przodem do mnie i zaskoczona krzyczy do reszty: „Widać główkę!”. Wszystkie się zaraz zleciały, a najlepsza była zdziwiona mina polskiej położnej. Takiego obrotu sprawy się chyba nie spodziewała 😆.
...i szczęśliwie rozwiązanie
W końcu zajęli się mną jak należy. I za paręnaście minut i kilka skurczy dalej maleńka była już z nami. Lekarka dała jeszcze kilkanaście minut na przecięcie pępowiny. Honory uczynił A. 😊 Maleńka została zabrana ode mnie tylko na trzy minuty pomiarów, pierwszą w życiu fotkę i odbicie stópek. Tak to cały czas była przy mnie. I podczas porodu łożyska i podczas szycia.
Po porodzie
Po wszystkim przewieźli nas do pokoju przejściowego. Mała spała smacznie skóra do skóry, ja też się zdrzemnęłam. Po godzinie czy dwóch – nie pamiętam – przewieźli nas do naszej salki. Pielęgniarki zabrały mi chyba małą na chwilę, żeby ją ubrać i zawinąć w pampersa, może A. poszedł z nimi – totalnie nie pamiętam. A. przyniósł mi pyszne śniadanie i pojechał do domu się przespać. Tak jak i my zresztą – musiałyśmy odespać ciężką noc.
I po strachu - wyjście do domu
Po zamknięciu trzeciej doby od godziny urodzenia, jeśli wszystko jest ok, to można udać się do domu. Wypis wyprzedzają jeszcze badania ginekologiczne i kontrola poporodowa. Oraz zgłoszenie maleńkiego nowego człowieka w przyszpitalnym Standesamt.
W końcu możesz ubrać synka lub córeczkę w naszykowane maleńkie ciuszki, zapakować w fotelik samochodowy lub wózek iii… udać się do domu 😊.
Hebamme czyli położna do pomocy
Jeśli nie czujesz się pewnie w temacie przygotowań do porodu, a po urodzeniu dziecka sen z powiek ściąga Ci pielęgnacja noworodka, to możesz ubiegać się o pomoc Hebamme.
Jest to położna, która odwiedzi Cię w domu, opowie jak wygląda poród, czy jak opiekować się maleńkim dzieckiem, sprawdzi jak sobie radzisz z nowymi obowiązkami i pokaże, jak np. prawidłowo kąpać dzidziusia. Pokaże jak prawidłowo przystawić maleństwo do piersi i odpowie na masę pytań rozwiewając Twoje wątpliwości.
O Hebamme najlepiej zacząć ubiegać się w okolicach 5-6 miesiąca ciąży, bo w rejonach gęsto zaludnionych często mają ustalone terminy już na te kilka miesięcy do przodu.
Jeśli jednak nie jest to twój pierwszy poród, albo masz na tyle dobre wsparcie rodziny i wystarczającą wiedzę odnośnie pierwszych chwil życia dziecka i jego potrzeb możesz śmiało zrezygnować z usług Hebamme.
Ponieważ Kamilka to moje drugie dziecko, wydawało mi się, że mam już na tyle doświadczenia, że nie potrzebuję spotkań z Hebamme. W razie wątpliwości zawsze mogłam też zadzwonić do mojej mamy skonsultować wątpliwości, czy poszukać w Internecie odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.
Jeśli macie jeszcze jakieś pytania odnośnie porodu w Niemczech to piszcie śmiało 😊. A jeśli też rodziłyście w Niemczech i macie inne doświadczenia to też się nimi podzielcie w komentarzach!
Pamiętam jak ja szukałam kogoś, kto mógłby mi opowiedzieć o porodzie w Niemczech i jak ciężko było mi znaleźć 😉.
Przygotowałam także inne materiały, które pomogą Ci jeśli dopiero myślisz o wyjeździe do Niemiec lub tutaj dopiero startujesz. Zobacz:
Dzięki, bardzo przydatne informacje! Przede mną pierwszy poród, od razu w Niemczech, cieszę się, że mogłam się wiele od Ciebie dowiedzieć!:)
Hej:) Dzięki za podzielenie się swoją historią. Przede mną pierwszy poród i właśnie tu w Niemczech. Dokładnie za miesiąc 🙂 Jestem nastawiona pozytywnie, bo również słyszałam dobre opinie na temat personelu. Jutro idziemy zapisać się na poród także dowiem się wszystkiego. Nie ukrywam, że jestem bardzo podekscytowana jak to wszystko będzie wyglądać, ale jestem dobrej myśli:)) Pozdrawiam, Sabina
Ale wciągający artykuł Pani napisała! Ah.. ta Nasza mentalność. Przykro mi, że trafiła sie Pani Polka na zmianie, ale w sumie na koniec jej Pani pokazała 😁👌 Mnie w styczniu czeka ta cała akcja. Pierwszy poród, nie w swoim kraju i jeszcze z marnym jezykiem, ale po przeczytaniu tego artykułu jestem pełna nadzieji że będzie dobrze.
Dzięki Dagmara! Mam nadzieję, że przybliżyłam chociaż trochę czekające Cię wydarzenia. Trzymam kciuki i będzie dobrze! 🙂
Dzięki Dagmara! Mam nadzieję, że przybliżyłam chociaż trochę czekające Cię wydarzenia. Trzymam kciuki i będzie dobrze! 🙂
Cześć, trafiłam na Twojego bloga zupełnie przypadkiem kiedy szukałam przydatnych informacji o ciąży w Niemczech. I znalazłam je tutaj. Chyba trochę nawet podniosłaś mnie na duchu. 😉
Mam do Ciebie jedno pytanie. Jestem w Niemczech dopiero od paru lat i pani ginekolog chce ode mnie książeczkę szczepień 🤯 oczywiście wszystkie moje szczepienia robiłam w Polsce i zastanawiam się czy też Cię o to poproszono? Potrzebne było tłumaczenie?
Z góry dziekuje za odpowiedź
I pozdrawiam serdecznie!
Hej! Nie, nikt mnie o książeczkę szczepień w trakcie ciąży nie prosił, tą niemiecką żółtą książeczkę „wyrobiłam” sobie dopiero niedawno przy okazji szczepień na covid.
Za to musiałam przedstawić książeczkę szczepień mojej córki, ale na ci była szczepiona sama potłumaczyłam, a pielęgniarka przepisała to w niemiecką książeczkę szczepień.
Może warto podpytać jakie szczepienia ich interesują i sprawdzić, czy są aktualne? Podejrzewam, ze pewnie chodzi o żółtaczkę, którą łatwo się zarazić w szpitalu.
Pozdrawiam!
Hej! Nie, nikt mnie o książeczkę szczepień w trakcie ciąży nie prosił, tą niemiecką żółtą książeczkę „wyrobiłam” sobie dopiero niedawno przy okazji szczepień na covid.
Za to musiałam przedstawić książeczkę szczepień mojej córki, ale na ci była szczepiona sama potłumaczyłam, a pielęgniarka przepisała to w niemiecką książeczkę szczepień.
Może warto podpytać jakie szczepienia ich interesują i sprawdzić, czy są aktualne? Podejrzewam, ze pewnie chodzi o żółtaczkę, którą łatwo się zarazić w szpitalu.
Pozdrawiam!
Ciekawy artykuł, niedługo i mnie to czeka:) a ja mam takie pytanie czy noworodka od razu kąpie tam położna czy jak to wygląda, bo z tego co słyszałam w polsce kapią 2 minuty pod kranem🤯 chciałbym tego uniknąć tu w Niemczech
Cześć! Małą kąpałam po raz pierwszy sama w domu, więc się nie martw 🙂 Mała została zabrana tylko na chwilę po odcięciu pępowiny (co też nie nastąpiło natychmiast, tylko kilka minut po tym jak mała poleżała u mnie skórą do skóry i się uspokoiła po trudach porodu) i to tylko na mierzenie, ocenę i pamiątkowe foto 🙂 powodzenia!
Ja również będę rodziła w Niemczech i mam takie pytanie do Ciebie czy tutaj w Niemczech robią lewatywe przed porodem czy jak to wygląda bo troszkę boję się niespodzinki
Bardzo przydatny blog. Też czeka mnie poród w Niemczech i nie mogę znałeśc poloznej. Szukam z językiem polskim ale Panie wogole nie odpowiadają na moje e maila albo są już zajęte albo nie leżę w ich rejonie. Druga sprawa lekarz mówił mi o tym że załatwi szpital a ostatnio zaczął przebakiwac żebym popatrzyła sobie na szpitale. I w sumie nie wie. Teraz czy szukać. I jak szukać. Też chce rodzic że znieczuleniem.
U nas we Frankfurcie na stronie kliniki nie ma żadnych informacji odnośnie dni otwartych, czy listy co zabrać czy nawet Anmeldungu gdzie się zapisać. Dzięki za wpis, trochę mi rozjaśnił sytuację.
Hej, powiedz mi proszę jak to wygląda w sytuacji, gdy mój mąż wybiera się w marcu do Niemiec w celu podjęcia pracy, ja zamierzam dojechać do niego na koniec kwietnia- jestem w ciąży i mam wyznaczony termin porodu na początek lipca. Czy dobrze rozumiem, że kiedy mąż podłączy mnie pod swoje ubezpieczenie to będę mogła urodzić w Niemczech bez ponoszenia kosztów? Jak to wygląda w praktyce? Przeszperałam internety, ale nie znalazłam żadnej konkretnej informacji 🙁 Please help :*
Tak, dokładnie tak. Pierwsze i najważniejsze po przyjeździe to meldunek i w tym przypadku podpięcie Cię pod męża. Mąż może nawet i miesiąc prze ich poinformować, że przyjedziesz, to wyślą szybciej papiery które będzie musiał wypełnić i im odesłać. o ile dobrze pamiętam to jakieś 2-3 strony. Powodzenia! 🙂
Hej, mogę zapytać w jakim mieście rodzilaś? Zachowanie polskiej położnej aż się prosi o napisanie skargi…
To było w Weinheim pod Heidelbergiem. Fakt, można się było poskarżyć, ale byłam zajęta innymi sprawami i w sumie nie chciałam sobie psuć jeszcze nerwów. Pani pracowała tam już pewnie od lat biorąc pod uwagę jej wiek i pewnie i tak nikt by więcej z tym nie zrobił.
Bardzo mi pomógł twój artykuł ponieważ bardzo się boje porodu i samego pobytu w szpitalu. Jestem w Niemczech od 5 lat ale tylne się nasuchalam od znajomych o porodach i ich obawach że sama zaczęłam się bać mojego porodu który ma być za 2 miesiące ale już czuję ogromny lęk i strach przed swoim porodem . Bardzo mi pomogła twoja informacja co trzeba zabrać do szpitala dla mamy i dziecka jak i. Również to co będzie mi potrzebne odnośnie dokumentów na szczęście już wszystko mam przygotowane.
Jeszcze raz bardzo dziękuję za twoje informacje odnośnie porodu i samego pobytu w szpitalu. Mogę spokojnie powiedzieć że moje wszystkie obawy znikły dzięki